Współczesny Hogwart

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


    Napoleon Brown

    Napoleon Brown
    Napoleon Brown
    Cantuccini eater


    Liczba postów : 178
    Płeć : Male

    Napoleon Brown Empty Napoleon Brown

    Pisanie by Napoleon Brown Sob Lis 28, 2009 7:33 pm

    Napoleon Brown

    1. Imię (imiona): Napoleon Heinrich
    2. Nazwisko: Brown
    3. Czystość krwi: W trzech czwartych
    4. Dom: Slytherin
    5. Data urodzin postaci: 5 maja 1993

    6. Rodzina:
    To dość skomplikowane, więc proszę się skupić. By – się nie pogubić.
    Więc jest matka. Ma na imię Swietłana, na nazwisko Ławryn-Barnodette i właśnie dobija do czterdziestki. Jest córką białoruskiego emigranta oraz belgijskiej śpiewaczki operowej. Sama zajmuje się pisaniem sztuk teatralnych oraz, okazjonalnie, ich reżyserią. Kobieta ekscentryczna – objawia się to noszeniem ołówków we włosach, dziwnym makijażem oraz kolekcją jedwabnych szlafroków - marksistka, zupełnie pozbawiona instynktu macierzyńskiego. Od zawsze traktowała swojego syna jak człowieka dorosłego i pozwalała mu decydować o swoim losie – mógł jeść co chciał (dużo, dużo, dużo Cantuccini), chodzić spać kiedy chciał (najczęściej grubo po północy, bo od 22 puszczają najlepsze bajki w telewizji) i wstawać też wtedy, kiedy chciał (skoro świt. Bo fajnie się denerwuje zaspanych rodziców). Dostawał wszystko, o czym tylko zamarzył – można się domyślić, że źle wpłynęło to na jego charakter. O tym jednak później.
    W wieku dwudziestu trzech lat wyszła za mąż za ojca Napoleona. Przed ślubem znali się jakieś… cztery dni. Dwa lata później, gdy owoc tego namiętnego i gwałtownego związku kończył rok, wzięła z nim rozwód. Jednak odbył się on w przyjaznej atmosferze, a byli małżonkowie postanowili, że w trosce o dziecko lepiej, by wciąż mieszkali razem. Zaowocowało to kuriozalną sytuacją.
    Co do jej magicznych korzeni, to jest czarownicą półkrwi.

    Ojczym: Albrecht Barnodette. Lat sześćdziesiąt pięć, reżyser teatralny, dawniej uznany aktor. Osoba równie pokręcona, nieodpowiedzialna i zapominalska co małżonka, popiera też jej poglądy polityczne. Co prawda nie kolekcjonuje jedwabnych szlafroków, ale za to przepada za dzierganiem. Najczęściej szalików czy pokrowców na imbryki. Dobrze dogaduje się z pasierbem, byłym mężem i resztą wesołej gromadki. Wciąż opowiada zabawne historyjki z czasów swej młodości. Standardem jest ta o irlandzkich bagnach i paczce solonych paluszków. Mugolak.

    Przyrodnie rodzeństwo część pierwsza:
    Siostry Gertrude i Edna (Barnodette). Jedna lat osiem, druga pięć. Słodkie, małe diabełki o anielskich twarzyczkach i hebanowych lokach. Owe loki są zastanawiające, bo nikt w rodzinie nie ma czarnych pukli, nawet łysy Albrecht. Ten zarzeka się na śmierć i teatr, że jego naturalny kolor to rudy i cieszy się, że tak szybko stracił włosy.
    Są jeszcze dzieci z pierwszego, drugiego i… trzeciego małżeństwa Albrechta, ale to nie rodzina, więc nie opisujemy.

    Ojciec: Bob Brown, lat pięćdziesiąt pięć. Za młodu został skrzywdzony najgorzej jak się dało, nie dość, że ma pospolite nazwisko to jego rodzice (dziadek pracuje jako sprzedawca w sklepie z magicznymi kociołkami, babcia hoduje firletki chalcedońskie) skrzywdzili go jeszcze najnudniejszym imieniem pod słońcem. Bo jak to brzmi? Bob Brown. Żadnego polotu, żadnej melodyjności. Podobno wszyscy w Hogwarcie się z niego śmiali. To nawet dobrze, dzięki temu zapragnął zostać kimś oryginalnym. I udało się. Jest artystą niezależnym, maluje, szkicuje, projektuje, pisze, gotuje, czasem muzykuje i co najważniejsze – wyróżnia się. Do tej pory nosi długie włosy, które przybierają najbardziej niesamowite kolory – od neonowego różu po agresywną zieleń. No i jest fanem piercingu. A to oznacza dużo kolczyków. Tatuaży z resztą też. Nawet jeden przedstawia Napoleona.
    Nie jest konwencjonalnym czarodziejem czystej krwi, to mu trzeba przyznać.

    Macocha: Kelly Brown, lat dwadzieścia cztery. Modelka. Typowa blondynka, głupiutka jak baletka z jej lewej nóżki, ale ma przy tym tyle uroku osobistego i wystarczająco duży biust, więc nie sposób jej nie lubić. O dziwo, odnalazła się w tym pokręconym towarzystwie, przestała już namawiać ojca na przeprowadzkę. Choć na początku było jej trudno, tutaj ktoś chodzi w szlafroku, tam recytuje poezję, dzieci plątają się pod nogami a zaklęcia odbijają się od ścian. Przez chwile stroiła fochy, potem popłakała w poduszkę i jej przeszło. Wniosła dużo głupoty do ich codzienności. Czarownica czystej krwi.

    Przybrane rodzeństwo część druga:
    Brat – dwunastoletni Zowie Brown, owoc romansu. Niestety, nie mieszka razem z bratem, ale też trafił do Hogwartu, więc widują się codziennie. Mimo to - on jest jakiś dziwny, przestraszony i każe mówić do siebie Zack. Zbyt szary, by poświęcić mu choć słowo więcej.

    Siostra – Trixibelle (Brown). Dwumiesięczny bobasek obdarzony niesamowitym głosem. Jak dobrze, że Hogwart to szkoła z internatem, nie miał jeszcze okazji doświadczyć nocnych arii tego stworzenia. Podobno między pierwszą trzydzieści a czwartą nad ranem daje najlepsze koncerty.

    Ponieważ mam jeszcze trochę miejsca opiszę też dziadków, bo warci są adnotacji.
    Ambrosij & Claudine Ławryn. Obydwoje żyją i są mocno posunięci w latach. Pomieszkują w Southampton, Plymouth i Exeter, najczęściej jednak zajmują pokój gościnny w domu Napoleona. Dziadek, jak już zostało wspomniane, jest białoruskim emigrantem, czarodziejem czystej krwi, od czasu do czasu zdarza mu się namalować jakiś obraz. Babcia kiedyś śpiewała, teraz skrzeczy i straszy wnuka nowotworem krtani.

    John & Tracy Brown – czarodzieje czystej krwi, mieszkają w Alnwick. Widział ich…raz, ale niezbyt miło wspomina tę wizytę. W ich domu śmierdziało burakami, dziadek opowiadał o kociołkach, a babcia o jakiś chwastach. Też są starzy.

    7. Miejsce zamieszkania:
    Bournemouth, fajne miasto. A jego dom jest jeszcze fajniejszy. Składa się z dwóch budynków (jeden zamieszkały przez matkę, drugi przez ojca) połączonych ze sobą sporym korytarzem. W obydwóch częściach ma swój pokój, co bywa meczące, bo nigdy nie wie w którym biurku schował pióro.

    8. Wygląd:
    A przed państwem Napoleon! Wyjątkowo nie Bonaparte, ale warty równej uwagi, proszę mi wierzyć.
    Nie zalicza się do grupy chłopców niezwykle urodziwych, przysparzających nastolatki o zawroty głowy. Nie ma ani wyjątkowo umięśnionej i wysportowanej sylwetki, barczystych ramion, wyrzeźbionego brzucha i klaty, ani oczu o niesamowitym kolorze, ba! Te wciąż mają ten sam odcień, nie zmieniają go z mniej bądź bardziej znanych powodów, przykro mi. Jego cera nie jest porcelanowa, ani opalona, ni brzoskwiniowa, ni muśnięta słońcem. Włosy nie falują na wietrze, nie są zbuntowane, nie kręcą się we wszystkie strony i widują szczotkę dość często. Jak widać - przeciętnej urody, nie ma co się nad tym rozpisywać.
    Wysoki, dobił do metra i dziewięćdziesięciu pięciu centymetrów, jednak nie sprawiło to, że zyskał patykowatą sylwetkę, ma za długie ramiona czy za szczupłe nogi. O dziwo, proporcjonalny, co za szkoda. No dobra, przytyło mu się ostatnio. Za dużo Cantuccini i makaronów z tłustymi sosami. Miał się wziąć za zrzucenie tej oponki, która pojawiła się na brzuchu, ale jakoś nie może się za to zabrać, za dużo obowiązków na głowie.
    Po mamie odziedziczył jasną karnację, nie można jednak powiedzieć, że nieskazitelnie gładką – nie przypomina porcelanowej laleczki, o nie. Cechuje się dużą ilością przeróżnistych blizn (kiedyś, z nudów, je policzył. Imponujący wynik, dwadzieścia dwie. Najmniejsza na nosie, największa na kolanie), znamion i pieprzyków – te ostatnie upodobały sobie jego ramiona i plecy. Zdarza się, że od czasu do czasu jego skóra pokryje się pryszczami, ale to normalne w wieku dojrzewania. Chociaż, cholera, musi się strasznie wyróżniać, skoro większość jego znajomych ma nieskazitelne, porcelanowe twarzyczki. Jego oczy są zielone, ale nie jest to kolor przypominający wysokogórskie hale czy świeżą, wiosenną trawę. Po prostu, zielony. Nie będę rozwodził się nad brwiami czy rzęsami, bo nie wyróżniają się niczym szczególnym, nie są ani wachlarzem, ani nie działają wyjątkowo na płeć przeciwną. Po prostu istnieją i spełniają swoją główną funkcję, jaką jest chronienie wrażliwej gałki ocznej.
    Nos ma, usta, brodę, uszy, policzki też i nie wiem co więcej napisać na ten temat. Może, że od czasu do czasu twarz pokrywa lekki zarost, bo nie lubi się golić? Wygląda to niechlujnie, fakt, ale lenistwo czasem zwycięża nad estetyką.
    Włosy są po prostu brązowe, układają się całkiem dobrze a ich długość zależy od nastroju młodego Browna, gdy zaczynają go irytować to po prostu je ścina. I kropka.
    Jego przeciętność aż boli, wiem o tym. Pochodzi jednak z rodziny, która sobie na nią nie pozwala, musi więc jakoś zwracać na siebie uwagę w tłumie nienagannie zbudowanych osób o porcelanowych twarzyczkach.
    Przywiązuje sporą uwagę do swojego wyglądu zewnętrznego, lubi oryginalne ubrania, ogromniaste spodnie, kwiaciaste i kanciaste koszule, wielkie marynarki, neonowe sweterki i pasiaste skarpetki, za duże buty, papierowe okulary, monstrualne kapelusze i naszyjniki z korków od szampana. Często podkrada teatralne kreacje ojczymowi czy testuje projekty swojego ojca. No i – lubi się malować. Szczególnie upodobał sobie makijaż mimów.
    Jakby tego było mało, natura – a raczej geny – obdarzyły go potężnym, czystym głosem, dobrze wyszkolonym przez babkę. Zdarza mu się więc krzyknąć czy zaśpiewać, by jeszcze bardziej się wyróżnić.

    9. Charakter:
    Rodzina w jakiej się wychowujemy ma istotny wpływ na charakter człowieka. Napoleon wywodzi się z niezwykle ekscentrycznej, miał więc do wyboru – dostosować się, albo stać się do bólu przeciętnym. Wybrał pierwszą opcję, bo była o wiele łatwiejsza.
    Napoleon kocha być w centrum zainteresowania. Napoleon uwielbia zwracać na siebie uwagę. Wychodzi z założenia, że albo można go kochać, albo nienawidzić, nic pomiędzy. Przecież ON jest sztuką sam w sobie!
    Zacznijmy jednak od początku.
    To człowiek niezwykle rozkapryszony i egoistyczny. Nic w tym dziwnego, skoro od maleńkości pozwalano mu na wszystko, o czym tylko zapragnął i otaczano go wręcz boską czcią, bo to nie dość, że pierwsze dziecko, to jeszcze takie utalentowane, tak ładnie bazgrał po tych kartkach (to tej pory mu zostało i ładnie bazgra, niektórzy nawet mówią, że ma niesamowity talent, ale zamiast kartek woli ławki i ściany), tak czysto darł gardełko (to tej pory śpiewająco się wydziera), udawał panów z telewizji (albo panie, wciąż to lubi, tylko teraz parodiuje nauczycieli) i przygrywał na każdym instrumencie (teraz przygrywa na klarnecie, skrzypcach i harmonii). Napoleoniczek jest najcudowniejszy i najzdolniejszy, wymaga więc od innych należytego szacunku oraz uwagi. Jeżeli jej nie otrzymuje, to robi się marudny, wręcz się obraża.
    Poza tym lubi luksus i komfort, nie lubi za to się wysilać i ciężko pracować. Najlepiej jakby miał armię sługusów, którzy będą przynosili mu posiłki do lóżka, odrabiali za niego zadania domowe, uzupełniali zapasy Cantuccini i wielbili na zawołanie. Niestety, ciężko ich znaleźć – sam nie wiem dlaczego.
    Mimo tych istotnych wad charakteru może być lubiany. Od zgrzybienia oraz samotności ratuje go poczucie humoru – jest tak ogromne, że nawet nauczyło go pewnego dystansu do swojej osoby. Co prawda, jedyną osobą, która może się z niego naśmiewać to on sam, wciąż nie znosi krytyki, ale to zawsze coś. Napoleon zna żarty na każdą okazję, potrafi rzucić z klasą suchym-sucharem i erudycyjną perełką. Ponadto, dzięki wrodzonej kreatywności, ma tysiąc pomysłów na minutę, więc nie sposób się przy nim nudzić – nawet najsztywniejszy wieczór zamieni w imprezę stulecia. Uwielbia się bawić, uwielbia alkohol, malinowe papierosy i aromatyczne cygaretki. O dziwo, lubi też tańczyć, szczególnie gdy w tle leci dobra muzyka. Przyjęcie bez niego to przyjęcie stracone, zapamiętajcie!
    Nie ma w sobie za grosz ambicji i poczucia odpowiedzialności, jest bardzo dziecinny. Uważa, że to świat powinien dopasować się do niego, nie na odwrót i chyba poświęci całe życie, by tak było. Jest weredykiem, a to nie przysparza mu znajomych. Tym bardziej, że innych traktuje nie do końca poważnie, jest zapominalski, spóźnialski, obietnice nie są jego najmocniejszą stroną i lubi poplotkować. Jednak – o dziwo, potrafi dochować tajemnicy (trzeba tylko tysiąc razy zaznaczyć, że to sekret) i potrafi słuchać. Ludzie są dla niego najlepszą rozrywką, pewnie dlatego.
    Najbardziej przepada za towarzystwem osób głupich. Nie dość, że dostarczają wiele śmiechu, to jeszcze można z nich otwarcie kpić, bo i tak nie zrozumieją – czy może być coś lepszego?!
    Dziewczęta traktuje jeszcze bardziej lakonicznie. Lubi flirtować, przepada za kontaktem fizycznym ale na sam dźwięk słów takich jak „miłość” czy „związek” dostaje wysypki (dosłownie!). I ucieka gdzie pieprz rośnie. Ma idealne zadatki na wiecznego Piotrusia Pana.
    Jeszcze jedno – posiada irytujący nawyk. Gdy jakaś piosenka wpadnie mu w ucho, będzie cały czas nucił. Bez przerwy, nawet przez sen.

    10. Historia postaci:
    Owoc gwałtownego i namiętnego związku, na świat piątego maja roku pańskiego dziewięćdziesiątego trzeciego. Na jego widok ojciec zemdlał, a matka się rozpłakała, bo był taki pomarszczony i czerwony, ale z czasem przyzwyczaili się do swojego towarzystwa. Jego rodzice postanowili się rozstać wraz z pierwszym zębem swojej latorośli, ale na tyle się lubili, że nie przeszkadzał im fakt dzielenia dachu. Tym bardziej, że Napoleoniczek z każdym dniem wykazywał coraz więcej talentów wszelakich i jedno nie podołałoby w chwaleniu oraz obcałowywaniu. Poza tym – mieli całkiem udane życie seksualne, szkoda z tego rezygnować przez jakiś tam rozwód.
    Z czasem w ich rodzinie zaczęły pojawiać się kolejne barwne osobniki. Czasem na krócej, niekiedy na dłużej, jednak tylko dwójce udało się stać się członkiem szalonej familii. Pierwszym, dziewięć lat temu, był Albrecht. Został kiedyś na noc i już nie wrócił do trzeciej żony. Za to, po kilku miesiącach miał czwartą, a na świecie pojawiło się jego siódme dziecko. A potem ósme – urocze córeczki.
    Wtedy też postanowili, że wypadałoby przeprowadzić się do niego większego domu. Oczywiście nie było mowy, by wynieść się bez Boba – znaleziono więc odpowiednie dwa domy i zgrabnie je połączono. Teraz każdy miał dla siebie kącik, a nawet dwa.
    Dwa lata temu do gromadki dołączyła urocza Kelly, głupiutka dziewczynka, ale za to wcale nie brzydka. Dobrze mieć taką macochę, koledzy mają czego zazdrościć. Niedawno urodziła swoje pierwsze dziecko, na własne nieszczęśnie nie miał jeszcze okazji zobaczyć jej na żywo, szkoda.
    Co do kariery szkolnej – listu się spodziewał, w końcu ojciec czarodziej a i on całkiem nieźle machał jego różdżką. Jak skończył te jedenaście do zawędrował do tego Hogwartu i jest tam całkiem szczęśliwy. Tylko – tutaj nikt nie ma w zwyczaju podawać mu śniadanie do łóżka, co za niewychowani ludzie.

    11. Referencje zawodowe:
    ZAKLĘCIA – P
    OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ – P
    TRANSMUTACJA – Z
    ELIKSIRY – Z
    ZIELARSTWO – P
    ASTRONOMIA – W
    MUGOLOZNASTWO - P
    NUMEROLOGIA – Z
    STAROŻYTNE RUNY – P

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon Maj 20, 2024 7:03 pm