Współczesny Hogwart

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


    Sigfrid Borg

    Sigfrid Borg
    Sigfrid Borg


    Liczba postów : 98
    Płeć : Male

    Sigfrid Borg Empty Sigfrid Borg

    Pisanie by Sigfrid Borg Wto Kwi 23, 2013 3:40 am

    Sigfrid Borg

    A. Dane personalne

    1. Imiona: Sigfrid
    2. Nazwisko: Borg
    3. Data urodzenia: 11 kwietnia 1988
    4. Miejsce urodzenia: Trondheim
    5. Miejsce zamieszkania: Londyn
    6. Czystość krwi: czysta
    7. Teleportacja: tak

    B. Więzy rodzinne

    1. Rodzina: począwszy od najstarszych członków rodziny, należy wspomnieć o Albercie Borgu – głowie rodziny. Oficjalnie przynajmniej, w praktyce jest niestety w zbyt podeszłym wieku, żeby funkcjonować bez pomocy, nie wspominając już o słabym słuchu i trochę postradanych zmysłach, nie było więc mowy o tym, by sprawować tak odpowiedzialną funkcję. Mimo wszystko jest poważanym i bardzo ważnym członkiem rodziny. Sigfrid z pewnością to jego lubi najbardziej z całej swojej niewielkiej rodziny. Mimo problemów ze słuchem, Albert Borg jest bardzo pozytywnym i wręcz dowcipnym człowiekiem, ale możliwe, że winę należy zwrócić na jego kiepski stan umysłu.
    Następca Alberta, jeżeli chodzi o głowę rodziny, to Gustav Borg, to jednak jest jeszcze bardziej skomplikowane niż w przypadku jego ojca. Gustav powiem przed paroma laty zginął tragicznie z ręki wampira podczas łowów (kły wampira są bardzo chętnie kupowane przez alchemików – naprawdę dużo można na tym zarobić) i ku nieszczęściu (z początku szczęściu, nie bądźmy nieludzcy), wrócił do rodziny jako duch. Wdowa po zmarłym Gustav, Agnes szybko się przekonała, że coś, co uznała z początku za cud, było jej najgorszym koszmarem. Bo jak tu być żoną ducha? Trudna sprawa! Takim oto sposobem, Agnes pół roku później wyprowadziła się do swojej matki w Oslo, gdzie też szybko znalazła pocieszenie w ramionach młodego, mugolskiego atlety.
    Poza rodzicami i dziadkiem, w rodzinie jest jeszcze dwójka młodych dziewcząt – rok starsza od Sigfrida Sigrun i trzy lata młodsza Signe. Starsza wyprowadziła się mniej więcej w tym samym czasie, co matka. Nie dlatego, że uciekła przed ojcem-duchem, chociaż może i to też jest jednym z powodów, a zwyczajnie się zaręczyła i postanowiła zamieszkać ze swoim wybrankiem na przedmieściach Oslo. Signe tymczasem miała do wyboru zostanie z szalonym dziadkiem, ojcem i bratem w Tronheim albo pójście z matką do babci, i mimo że każdy sędzia rodzinny przyznałby opiekę nad najmłodszym dzieckiem Agnes, to dziewczyna postanowiła zostać w rodzinnym mieście. Kwestia przyzwyczajenia, a Signe świetnie sobie umie radzić!

    2. Pokrewieństwo: -
    3. Status majątkowy: biedny

    C. Kariera

    1. Ukończona szkoła: Norweska Szkoła Magii  
    2. Referencje zawodowe: Sigfrid zdolnym uczniem nigdy nie był, ale jak każdy miał przecież marzenia i jakieś tam pokraczne plany na przyszłość. Otóż Sigfrid miał w planach zostanie wybitnym alchemikiem, który stworzyłby kamień filozoficzny i żył wiecznie. Okazało się jednak, że to nie było takie proste, bo wypadałoby chociaż odróżnić mak od chabra, a Sigfrid najwyraźniej miał problemy nawet z tym. Musiał więc porzucić swoje marzenia, a że nie było jeszcze za późno, trochę się przyłożył do przedmiotów przydatnych podczas nauki na aurora.
    Po skończeniu szkoły wyjechał ze swoimi wynikami do Anglii (tam ponoć dobre szkolenia robią!) i zapisał się na jedno z takich szkoleń. Po trzech latach, z niewielkimi problemami przeszedł ostatnie testy i był gotowy podjąć się wyzwania na nowej drodze kariery. A to już chyba z rok temu było. Może niecały.
    3. Wykonywany zawód: auror
    4. Zarobki: wysokie

    D. Wygląd

    1. Podstawowe informacje


    • Wzrost: 180 cm
    • Budowa ciała: chudy, całe życie starał się poprawiać sylwetkę, ale jakoś mu to nie wychodziło
    • Kolor oczu: zielony
    • Kolor włosów: ciemny blond
    • Cechy charakterystyczne: okulary przeciwsłoneczne, uwielbia je nawet jeżeli jest pochmurno, a zawsze w Londynie jest pochmurno


    2. Opis szczegółowy: na pierwszy rzut oka Sigfrid jest porządnym, chociaż trochę nieogarniętym młodym człowiekiem. Wysoki, całkiem porządnie ubrany, włosy ścięte dość krótko, żeby się nie majtały tak jak nie powinny, ani nie właziły do oczu (czasem jednak złośliwie to robią, jak Sigfrid zapomni zajrzeć do fryzjera). Ogólnie nie wyróżnia się tak specjalnie z tłumu, w szczególności, że jakoś rewolucyjnie wysoki nie jest. Poza tym, nie jest też zbyt przystojny, więc dodatkowo nie przyciąga uwagi. Jemu to oczywiście pasuje, bo też nie przepada za byciem w centrum uwagi.
    Jak przystało na Norwega, ma blond włosy i jasną karnację. Do tego można byłoby dodać też niebieskie oczy, ale niestety, Sigfrid, mimo niebieskookiej matki, odziedziczył zielone oczy po ojcu. Nie, żeby mu to przeszkadzało – nie zwraca na to najmniejszej uwagi i też nigdy nie usłyszał z niczyich ust żadnego komentarza na temat oczu. Najwyraźniej są mało istotne.
    Jak już zostało wcześniej wspomniane, Sigfrid ubiera się raczej porządnie, ale raczej nie w znaczeniu – na bogato. Nie zarabia wystarczająco dużo, by mógł sobie pozwolić na markowe ubrania. Mimo tego nie ubiera się w pierwsze-lepsze łachmany z butiku na rogu. Często ma na sobie koszule, rzadziej zwykłe koszulki bez nadruków. Nie lubi nadruków, jakiekolwiek by nie były. Poza tym czasem zakłada też różnego rodzaju swetry – babcia co zimę wysyła mu przynajmniej trzy, żeby przypadkiem nie zmarzł, a on wyrodnym wnukiem nie jest i nawet lubi tę część garderoby.

    E. Charakter

    1. Opis charakteru: pierwsze, co rzuca się w oczy przy zachowaniu Sigfrida, to jego lenistwo. Przez całe życie snuło się za nim i prowadziło go ku wygodnej kanapie i tam utulało do snu, albo podpowiadało rozkazy dla ogółu. Nikt nigdy tych rozkazów nie słuchał, ale Sigfridowi było tak wygodnie. Co prawda odkąd skończył szkołę, trochę nawet walczył ze swoim lenistwem, ale wciąż preferuje popołudniowe wylegiwanie się od pójścia na siłownię (a przydałaby mu się, serio!). Mimo tego, że nie miał nigdy w zwyczaju, by się wysilać, jest dość towarzyską osobą. Już od czasów szkoły przyciągał do siebie ludzi (dość dziwnych co prawda, ale o tym później). W końcu jest wesoły i dość wygadany, więc czemu ludzie mieliby go nie lubić? No i tu właśnie pojawiają się schody, bo mimo że Sigfrid jest towarzyski, to brakuje mu sporo przyjacielskich cech. Nie jest ani miły, ani też nie lubi kłamać dla dobra ogółu. Jego szczerość nie raz doprowadziła do płaczu, a wtedy szybko się ewakuował, bo jak każdy facet, nigdy nie umiał, ani nie umie radzić sobie z kobiecymi łzami. Najlepszą obroną jest ucieczka, nie?
    Sigfrid zawsze lubił iść na łatwiznę i zawsze, ale to zawsze uchodziło mu to płazem. W końcu, kiedy człowiek naprawdę bardzo nie lubi się przemęczać, zrobi wszystko, by ułatwić sobie życie. Czyż to nie tak powstawały te największe wynalazki ludzkości? Sigfrid ma zadatki! Poza tym, Sigfrid wręcz uwielbia fakt, że jest czarodziejem. Jedno machnięcie różdżką i wszystkie innowacyjne wynalazki do ułatwienia życia wymiękają. Gorzej, kiedy nie ma jej pod ręką, w tej jest problem na miarę gdzie jest, do cholery, pilot od telewizora! Standardowo mija trochę czasu, zanim Sigfrid raczy ruszyć swoje cztery litery z kanapy, a częściej się jednak zdarza, że ktoś z otoczenia traci cierpliwość i pomaga mu w niedoli.
    Jedynym, co potrafi go trochę zmotywować do działa, są kobiece wdzięki, i to nie takie byle jakie, bo Sigfrid ma wyrafinowany gust (naprawdę!). Nie każdej kobiecie uda się poruszyć jego słabe, męskie serduszko, ale zawsze warto próbować, nie? Może jednak uda się takiej wprowadzić trochę dynamizmu w życie Sigfrida. Jak już zostało wspomniane wcześniej, nie jest miły i na pewno nie jest dżentelmenem. Kobiety traktuje mimo wszystko dość przedmiotowo, chyba że jakimś cudem zyskują rangę koleżanki. O dziwo, w szkole miał całkiem sporo koleżanek, ale możliwe że dlatego, że szkoła jest zamkniętym terenem i za bardzo nie ma gdzie uciekać przez dziewczyną ze złamanym sercem i różdżką w ręce. Nigdy, ale to nigdy nie pakuje się w żadne związki oraz nigdy, ale to nigdy nie był w żadnym związku trwającym dłużej niż parę godzin. Większość kończyła się jeszcze nawet przed tym, jak trzeźwiał!
    Sigfrid, z racji tego, że rodziny to on zbyt normalnej nie miał, wyniósł z domu kilka bardzo dziwnych zachowań. Dla przykładu: często rozmawia z roślinami, ale tylko zielonymi. W momencie kwitnienia stara się unikać zbytniej poufałości. Poza tym boi się ananasów. Obudził się kiedyś z ananasem obok łóżka i do dzisiaj nie wie, jak to się stało, że on się tam zalazł. Stany lękowe wywołują u niego również sowy i chwała mugolskim wynalazkom, bo wysyłanie wiadomości przez te stworzenia często kończyło się paniczną ucieczką w siną dal.

    2. Ciekawostki:


    • Zainteresowania: meble, na których można wypoczywać, spać, ostatecznie czytać gazetę
    • Ulubione: magia, duchy, okulary przeciwsłoneczne, sweterki od babci, ogólnie wszystko, co nie jest ananasem, sową albo siłownią
    • Inne: naprawdę powinien trochę poćwiczyć zanim go wiatr zdmuchnie i będzie po nim


    F. Przeszłość  
    Właściwie nic specjalnego do pewnego momentu. Historia zaczyna się jak każda: dziecko przyszło na świat, rozkrzyczane jak większość, za oknem pada śnieg, jak przystało na wiosenną Norwegię, a ojciec jest dumny, że ma syna, bo ojcowie zawsze są dumni, że mają synów. Wszyscy byli szczęśliwi, może Sigrun trochę mniej, jak to w zwyczaju ma starsze rodzeństwo, ale na ogół było dobrze. Sigfrid też w końcu poczuł jak to jest być zazdrosnym o uwagę rodziców, bo do rodziny dołączyła jeszcze Signe. Sigfrid wraz z Sigrun nawet spółkę założyli, by uprzykrzać życie gówniarzowi. W końcu jednak wszyscy posłani zostali do szkoły, odpowiednio po kolei. Sigrun powodziło się rewelacyjnie, Sigfrid, jak się okazało, był bardzo leniwy i szło mu trochę gorzej, Signe natomiast znowu zdolna, chociaż trochę zwariowana i bujająca w obłokach. Skupmy się jednak na samym Sigfridzie.
    Chłopak, odkąd tylko trafił do szkoły, wdał się w to złe towarzystwo. Nie było ono takie do końca złe, ale jak się później okazało, składało się w większości z bezmózgich mięśniaków, wyglądających jak stereotypowa drużyna koszykarska w amerykańskim liceum, i Sigfrid wręcz śmiesznie z nimi wyglądał. Ale cóż, było już za późno na zmianę przyjaciół, a z takimi wiązały się same profity. Trzeba było tylko czasem wybrać się na siłownię i poudawać podnoszenie ciężarów. Sigfrid często wylegiwał się na ławeczce do brzuszków i obserwował dziewczęta, które przychodziły popatrzeć na umięśnione męskie klaty. Czasem na Sigfrida, ale to była rzadkość. Nie było to jednak wszystko, bo wraz z bezmózgimi mięśniakami w parze szły też bezmózgie blondynki. Nie wszystkie były aż takie bezmózgie i blond, ale mowa tu o ogóle. Ciężko właściwie mówić, czy taka dziewczyna naprawdę mózgu nie ma, bo potrafi w przeciągu paru minut zniszczyć życie komu tylko się jej podoba. Parę osób na tym ucierpiało, na szczęście nie Sigfrid. Takie towarzystwo też miało swoje plusy, bo nigdy nie miał problemów z partnerką na jakąś imprezę, same lgnęły – jak ćmy do światła. Nic dziwnego, że Sigfrid nauczył się traktować dziewczyny przedmiotowo, w końcu należał do bandy koszykarzy, takim to więcej uchodzi na sucho.
    Po skończeniu szkoły jego znajomości się trochę porozchodziły, ale specjalnie za tym nie płakał, bo sam w Norwegii nie został. Ale po kolei.
    Niedługo przed skończeniem szkoły, jego ojciec miał wypadek. Nie taki zwykły, potrącenie przez samochód czy wypadnięcie z okna – ojciec został pogryziony przez wampira, na którego polował od miesiąca (jak już wyżej było wspomniane, za kilka kłów wampira można kupić sobie ładną posiadłość z basenem gdzieś w Hiszpanii). Gustav Borg szczęścia nie miał, bo ugryzienie było śmiertelne, ale nie poczuwał się jeszcze do opuszczenia ziemskiego padołu, więc wrócił do rodziny jako duch. Sigfrid był mocno zdziwiony, kiedy wrócił do domu po skończeniu szkoły, bo jakoś nie chciało mu się wierzyć w zbulwersowane listy matki. Tak czy inaczej, Agnes szybko stwierdziła, że to nie ma sensu i wyprowadziła się, zostawiając dzieci na pastwę ojca. Sigfrid tymczasem uważał jakoś nie widział specjalnej różnicy. No... dopóki ojciec nie zaczął przechodzić przez ściany w najdziwniejszych momentach.
    Albert nie miał szczęścia, bo niedługo wcześniej wyprowadziła się też Sigrun, żeby zamieszkać ze swoim narzeczonym, a później i Sigfrid wyjechał, żeby uczyć się w Anglii. Niby oboje mieli wymówki, ale prawdopodobnie nietypowa sytuacja skłoniła ich do szybkiej decyzji. Czekać tylko, aż Signe skończy szkołę i sama gdzieś wyemigruje, chociaż ta jest wyjątkowo szalona, by uważać tę sytuację za całkiem zabawną.
    Sigfrid zamieszkał w Londynie, dość szybko się zaaklimatyzował, w prosty sposób odnowił jedną ze szkolnych znajomości przez częste bywanie w Małej Norwegii, no i oczywiście szkolił się na aurora. Trochę leniwie, ale zawsze!

      Obecny czas to Nie Kwi 28, 2024 7:37 pm