Współczesny Hogwart

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


    Tessa Elliot

    Tessa Elliot
    Tessa Elliot


    Liczba postów : 107
    Płeć : Female

    Tessa Elliot Empty Tessa Elliot

    Pisanie by Tessa Elliot Wto Kwi 23, 2013 9:44 pm

    IMIĘ I NAZWISKO POSTACI

    A. Dane personalne

    1. Imiona: Tessa Summer
    2. Nazwisko: Elliot
    3. Data urodzenia: 29 września 1988r.
    4. Miejsce urodzenia: Londyn, ale wychowała się w Narvik, Norwegia.
    5. Miejsce zamieszkania: Londyn
    6. Czystość krwi: w trzech czwartych
    7. Teleportacja: tak

    B. Więzy rodzinne

    1. Rodzina:
    Wychowała ją matka na spółkę z dziadkami. Lindstrandowie to szanowana, magiczna rodzina zamieszkująca ładny dom na obrzeżach miasta. Ogromny dom, warto dodać, wiekowy bardziej niż dziadek Olof - podobno zbudował go jego dziad dla swojej rodziny, specjalnie nie zdziwiła ją ta wiadomość. Oczywiście, kiedy została ich tylko czwórka część dworku zamknięto (wydawali miliony monet na opał!), nie zmienia to faktu, że wciąż robi ogromne wrażenie na gościach. Ale przecież nie o domu miałam opowiadać. Matka Tessy, czterdziestodwuletnia Dagny, to piękna kobieta - wciąż! I mogłaby się tym chwalić - chwali mimo wszystko - gdyby nie fakt, że są do siebie zupełnie niepodobne. Wyobraźcie sobie ideał Norweskiej urody. Mleczna, wręcz biała skóra. Piękne, złote włosy. Czyste niebieskie oczy. Szlachetne rysy twarzy. Smukła sylwetka? Widzicie? To właśnie Dagny Lindstrand. Zaskakujące, pod skórą anioła kryje się całkiem ognisty - i niesamowicie spontaniczny charakter. Kiedy zatęskniła za córką, tego samego dnia stanęła w jej progu z walizką w jednej i sztalugą w drugiej ręce informując, że wprowadza się na trochę. Trochę okazało się bardzo owocne, szczególnie kiedy poznała Victora Breckenridge. Dziwnie mieć nagle drugiego (przyszłego) tatę. I rodzeństwo. Też przyszłe. Ale przynajmniej nie musi już mieszkać z matką. Co do papy, no bo przecież papę też mieć musi. Przez całe życie - poza krótkim w perspektywie lat pięćdziesięciu pobycie w Hogwarcie - zamieszkuje w Londynie. Poza nią nie ma innych dzieci, choć ożenił się kilka lat temu z całkiem miłą kobietą. Christopher Elliot pracuje w Ministerstwie na całkiem wysokim stanowisku i nadzwyczajnie się ucieszył kiedy po skończeniu szkoły postanowiła sprowadzić się do Anglii. To on urządził jej niewielkie mieszkanko i co sobota przychodzi na późne śniadanie z jej ulubionymi rogalikami z makiem.
    2. Pokrewieństwo: jeszcze brak
    3. Status majątkowy: Bogaty

    C. Kariera

    1. Ukończona szkoła: Norweska Szkoła Magii
    2. Referencje zawodowe: Jako matka-Teresa i wybawicielka świata musiała zająć się niesieniem pomocy. I chociaż cnotliwiej byłoby wyjechać w najdalsze zakątki świata i poświęcić się ratowaniu sierot czy starszych ludzi umierających na smoczą ospę - nie ma w sobie tego pierwiastka świętości, zarabiać na życie jakoś trzeba było bo nie wyżywi się energią słoneczną. Na całe szczęście! Istnieje taki zawód który pozwala nieść pomoc (tak!) i przy okazji nie przymierać głodem - co więcej, kupować ładne sukienki od czasu do czasu. Niech żyje święty Mung!
    3. Wykonywany zawód: Psycholog magomedyczny
    4. Zarobki: Średnie

    D. Wygląd

    1. Podstawowe informacje

    • Wzrost: Sto pięćdziesiąt trzy centymetry od podłogi
    • Budowa ciała: Całkiem normalna, żadnych wystających kości czy tłuszczu wylewającego się ze spodni.
    • Kolor oczu: Brązowe
    • Kolor włosów: Uwaga - brązowe
    • Cechy charakterystyczne: W Norwegii wyglądała jak czarna owca wśród stada białych, ale na Wyspach - zupełnie przeciętna dziewczyna. Ewentualnie pieprzyk na policzku.

    2. Opis szczegółowy:
    Mając w swojej rodzinie dwie miejscowe piękności – matkę i babkę – trudno jest jej wyjść z ich cienia. Nawet nie próbuje, wie bowiem, że nie jest aż tak urodziwa. Na dodatek większość cech odziedziczyła po babci co zawsze robiło z niej dziwaka w norweskich klasach pełnych delikatnych, szczupłych, niebieskookich blondynek. Za czasów dziecięcych - do dwunastego roku życia - przewyższała wszystkich rówieśników, także tych płci przeciwnej, co dodawało powodów do szykanowań - jakby ciemniejsza skóra i włosy nie były wystarczające! Na całe szczęście mając piętnaście lat przestała rosnąć osiągając jakieś sto sześćdziesiąt cztery centymetry od podłoża, bardzo dobry wzrost jak na panienkę. Jako dziewczynka martwiła się też swoją kościstą budową, ale na to też przyszła pora. Na dzień dzisiejszy nie trzeba niczego szukać z lupą. Cycki są? Są. Wcięcie w talii jest. Nawet znajdą się dołeczki w łokciach, te rozkoszne o których marzyła zawsze Ania Shirley. Twarz ma ładną, sympatyczną, żadna łamiąca pompki aortalne famne fatale. Oczy – ciemne, duże, otoczone obwódką długich, hebanowych rzęs. Włosy gęste i lekko falowane. W zwyczajnym - przynajmniej na Wyspach, dzięki bogom za Wielką Brytanię - brązowym kolorze. W spadku po Elliotach odziedziczyła maleńki nosek, wydatne acz blade usta oraz – pieprzyk na policzku. Wierzcie bądź nie, jej ojciec ma taki sam! Zawsze żałuje, że nie odziedziczyła po matce czy babci jasnej, typowo norweskiej karnacji która pozwoliłaby się jej dopasować do reszty dzieci na ulicy. Niestety, jak to w życiu bywa, czasem wyróżniamy się wtedy kiedy tego nie chcemy. Geny ojca były, zaskakujące!, dominujące. Dlatego jej karnacja jest ciemna. Żeby jednak nie płakała zbyt bardzo, że nie podobna do mamy bądź babci, odziedziczyła po nich większość alergii. Ma w sobie coś z Księżniczki na ziarnku grochu! Nie przesadzajmy jednak z narzekaniem, odziedziczyła jeszcze kilka innych, całkiem fajnych cech. Dłonie oraz nogi– co wydaje się bardzo zabawne. Te części ciała jednak lubi najbardziej. Dłonie są wąskie, smukłe, o podłużnych palcach i kształtnych paznokciach. Podobnie nogi – przez nie jej sylwetka wydaje się nieco nieproporcjonalna, bo na pewno są długie i zajmują ponad połowę jej ciała. Są jednak na tyle ładne – tak, tak, kształtne łydki i te sprawy – że uważa je za swoją chlubę i nie wstydzi ich pokazywać. Dlatego pewnie, nawet zimą (w Anglii nie ma zimy, pf) pomyka po ulicy w rozkloszowanych sukienkach i spódnicach przyprawiając feministki o palpitacje serca. Bo przecież nie wypada być tak frywolnie dziewczęcą. Nie w takim mieście - nie w tych czasach!

    E. Charakter

    1. Opis charakteru:
    Zalicza się do ginącego już gatunku nie-egoistów i nie-hedonistów. Dodatkowo posiada mózg i potrafi z niego korzystać, co znacząco utrudnia życie. Jednak po kolei. Tessa Elliot od małego kreowana była na osobę wrażliwą, której nie jest obojętny los innych ludzi. Jej dziadkowie całkiem szybko dostrzegli w niej tę rzadką cechę – empatię – i rozpoczęli karkołomny proces rozwijania jej do granic niemożliwości. Z późniejszą szkodą, bowiem cierpi teraz na syndrom Matki Teresy i wybawicielki świata. Nie potrafi przejść obojętnie wobec człowieka, któremu dzieje się krzywda. Nawet jeśli nie znosiłaby go z całego serca to zrobi wszystko, by pomóc wyjść z opresji. Dodatkowo ma niemal obsesję na punkcie obietnic. Gdy coś obieca za punkt honoru stawia sobie wypełnienie danego słowa i nie spocznie, póki tego nie zrobi. Spełnia nawet te dane w żartach, przez to często staje się ich obiektem, no masz ci los. Dodatkowo jest społecznikiem i wielkim organizatorem świata. Gdy jest coś do zrobienia, daj to Tessie, efekt będzie lepszy niż myślałeś. Wychowywała się w domu ludzi otwartych i optymistycznie nastawionych do życia, nic więc dziwnego, że posiada obie te cechy. Jednak, na całe szczęście, ma w sobie odrobinę angielskiej rezerwy do świata. Nie jest więc wylewna i nie zawiera szybko przyjaźni. Ceni sobie raczej grono najbliższych jej osób i nie stara się go powiększać na siłę. Z dużą rezerwą podchodzi do nowych znajomości. Choć sama uchyliłaby nieba by każdemu było dobrze, nie można się oszukiwać, ludzie są różni. Mimo wszystko - szanuje innych. I trudno ten szacunek stracić. Nie kieruje się opinią postronnych, najczęściej sama stara się kogoś poznać, zanim wyrobi sobie o nim opinię. Wszelako gdy ma już gotowe zdanie – pochlebne bądź nie – ciężko je zmienić. Przyjaciołom potrafi wybaczyć niemal wszystko, jednak gdy nie uzyskasz jej sympatii – wybacz, chyba nie będzie Ci dane tego nawiązać z nią bliższego kontaktu. Stała w uczuciach i rozważna w sądach. Zazwyczaj obiektywna. Jest weredykiem. I to weredykiem stuprocentowym. Nie boi się prawdy i szczerości, uważa, że każdy na nią zasługuje. Nie owija w bawełnę. Szanuje język, czas innych i własne myśli, cechuje się więc przejrzystością wypowiedzi. Dzięki inteligencji i oczytaniu rozmowa z nią to prawdziwa przyjemność – przynajmniej ma taką nadzieję. Dostosowuje świat do siebie, nigdy na odwrót. Czasem nie wie czego chce, na pewno wie czego nie chce. Stara się by życie nie przeciekało jej między palcami i korzysta z każdego dnia jak tylko może. Upór oraz łatwość popadania w skrajne emocje to wina matczynej krwi w jej żyłach. Potrafi się też cieszyć z drobiazgów i wysoko stawia sobie rodzinę – tę cechę ma po babce. Przywiązanie do tradycji – tak niespotykane w tym świecie – pogoda ducha oraz zamiłowanie do ostrych potraw. Melancholia po piwie oraz miłość do bezkresnych łąk – pierwiastek angielskiej natury. Ponadto kocha muzykę folkową, delikatne brzdęki gitary oraz jest uzależniona od herbaty. Czy muszę wspominać, że jest fanką Szekspira? Co do wad. Jest osobą, która dusi i kumuluje swoje uczucia w sobie, aż do ostateczności. Wtedy wybucha - a jak wiadomo, po wybuchach zawsze trzeba sprzątać.

    2. Ciekawostki:
    • Zainteresowania: Ochrona środowiska i ekologia, ponadto angielska literatura i zaparzanie herbaty. Lubi czytać psychologiczne książki. W wolnych chwilach chodzi do kina, od dziecka próbuje grać na skrzypcach ale jej nie wychodzi.
    • Ulubione: Określanie wyrażaniem „eww” większości otaczającego jej świata, 23 kwietnia (wszystkiego najlepszego Willy!), herbata z miodem i rumem oraz ciasto miodowe.
    • Inne: Co rano wypija szklankę wody z połówką cytryny i pietruszką - wmawia wszystkim, że dzięki temu do setki będzie piękna i młoda. Nie przyznaje się do swojego wieku. I unika płci męskiej jak ognia.

    F. Przeszłość
    1 stycznia 1989 roku. Mroźny, dżdżysty poranek. Nowy rok, nowe marzenia… To jednak od jutra, teraz każdy odchorowuje zabawę sylwestrową. W jednej z niewielkich kawiarni spotyka się dwoje ludzi. Ona – przyjechała do Londynu studiować malarstwo. On – na razie odpoczywa, niedawno skończył szkołę. Niemal od razu rozpoczynają rozmowę, tak pasjonującą, że kończy się za zamkniętymi drzwiami sypialni w jej mieszkaniu. Po dwóch miesiącach okazuje się, że jest w ciąży. Radość przewyższa strach i obawy. Niestety, różnica charakterów jest na tyle duża, że rozstają się wkrótce po urodzinach córki. Mimo wszystko – w zgodzie i przyjaźni. Tessa Elliot przyszła na świat w typowe, wrześniowe popołudnie. Padało. Dagny w bólach wydała na świat to dziecko, wyjątkowo duże jak na noworodka, jednak od razu je pokochała z całego serca. Podobnie jak młody tatuś. W Londynie mieszkała z mamą niecały rok, potem ta wróciła do rodzinnego Narviku. I od tamtej pory wiodły spokojne życie. Gdy przyszedł czas decyzji do jakiej szkoły Magii posłać Tess, pomimo nacisków Elliotów, Dagny wybrała tę Skandynawską. Bo mniejsza. Spokojniejsza. Daleka od tych wszystkich angielskich wojen domowych, Voldemortów i innych gróźb utraty życia których cień wciąż wisiał nad Hogwartem. Niestety - a może stety - po przeprowadzce Tessy do Londynu (głupoty młodości zachęciły ją do ucieczki ze stanowczo zbyt małej Norwegii, o ironio, jaki głupi sobie kierunek obrała) - mama też zaczęła częściej bywać w stolicy. Co zaowocowało jej zaręczynami z bogatym (i, na całe szczęście) całkiem sympatycznym ojcem dwójki dzieci. Nigdy wcześniej nie była siostrą. To dziwne uczucie, tak nagle zacząć.



      Obecny czas to Pią Kwi 26, 2024 11:18 pm